O Powstaniu Warszawskim
Na początku b.r. na półkach księgarskich ukazała się niezwykle interesująca, wartościowa książka Szymona Nowaka pt. Warszawa 1944. Alternatywna historia Powstania Warszawskiego. Autor zajmuje się tematyką Powstania Warszawskiego od kilku lat o czym świadczą jego publikacje na łamach czasopism historyczno-wojskowych i Biuletynu IPN (Przyczółek Czerniakowski, Puszcza Kampinoska – Jaktorów 1944, Ostatni szturm. Ze Starówki do Śródmieścia, Oddziały Wyklętych).
Na obwolucie książki czytamy, że po raz pierwszy w polskiej publicystyce historycznej pokazane są alternatywne opcje wielkiej bitwy o Warszawę i Polskę. Powstanie nie było bowiem od samego początku, wbrew częstym opiniom, naznaczone piętnem klęski i beznadziejnego samounicestwienia. Często wystarczyła jedna decyzja, aby miało ono zupełnie inny przebieg. Autor, odnosząc się ogólnikowo do różnych, także pseudonaukowych książek, stawiających ex cathedra tezy, że Powstanie Warszawskie było narodową katastrofą i obłędem stwierdza, że większą katastrofą narodową był polski wrzesień, a obłędem dla świata II wojna światowa.
Walki o Warszawę w 1944 r. nie były skazane z góry na porażkę, nie rozpoczęła ich grupa „samozwańczych” dowódców AK, a udział w Powstaniu nie był zbiorowym samobójstwem, tak jakby nikt nie myślał o życiu, kochaniu, wychowaniu dzieci, a jedynie o najszybszej śmierci za Ojczyznę. Powstanie nie wybuchło ot tak, z niczego.
Gen. Sikorski już w październiku 1940 r. przyjął plan wybuchu narodowego powstania. Sygnałem do jego rozpoczęcia miało być całkowite załamanie się narodu niemieckiego i ogólna demoralizacja jego wojska oraz pojawienie się aliantów na tyle blisko Polski, aby realna była możliwość wsparcia powstańców lotnictwem, zrzutami i desantem Samodzielnej Brygady Spadochronowej (SBS). Bez spełnienia tych warunków – potwierdzał gen. „Grot” w 1941 r. – walka z pełnowartościowym niemieckim wojskiem zostanie utopiona we krwi.
Po ataku Hitlera na Rosję Związek Sowiecki wszedł w skład koalicji antyhitlerowskiej. Nowy koalicjant był groźny dla Polaków i wiadomo było, że w pościgu za Hitlerem Rosjanie ustąpią z Polski jedynie przed siłą.
Autor stwierdza, że jeszcze na początku lipca 1944 r. Polacy nie myśleli o Powstaniu. Chcieli uniknąć zniszczeń i cierpień ludności cywilnej stolicy. Planowano wyjście z miasta dobrze uzbrojonej części sił Armii Krajowej okręgu warszawskiego, nękanie Niemców na drodze ich odwrotu. W Warszawie miała pozostać tylko część podziemnej armii, w konspiracji nawet po wkroczeniu Rosjan. Dlatego znaczne ilości broni przekazano na dozbrojenie akcji „Burza”. Rozważano także, poprzez koła watykańskie i szwajcarskie, aby Niemcy uznali Warszawę za miasto otwarte.
Naczelny Wódz, gen. Sosnkowski rozkazem z 7 lipca 1944 r. przestrzegał przed wybuchem powstania, ale jednocześnie stwierdzał, że jeśli przez szczęśliwy zbieg okoliczności w chwili odwrotu Niemców, a przed wkroczeniem oddziałów czerwonych powstaną szanse choćby przejściowego opanowania Wilna, Lwowa, lub innego większego centrum…należy to uczynić i wystąpić w roli pełnowartościowego gospodarza.
Po niepowodzeniu akcji „Burza” na Wołyniu temat Powstania powrócił. Leopold Okulicki twierdził, że tylko Warszawa może poruszyć opinię publiczną i dlatego właśnie musi się ona bić. Tego samego zdania był płk J. Szostak „Filip”, A. Chruściel „Monter”, gen. T. Pełczyński „Grzegorz”, komendant AK gen. „Bór” i delegat Rządu na Kraj Jan Jankowski „Szostak”. Gen. Sosnkowski wyjechał do Włoch i utracił moc decyzyjną w sprawie walki. Zwolennicy Powstania nie kryli także swoich obaw dotyczących zachowania się Stalina i możliwości pomocy lotniczej Zachodu oraz warunków lądowania spadochroniarzy SBS. Płk Rzepecki twierdził, że armia niemiecka przestała już faktycznie istnieć (w tym rejonie), a hasło do walki mogą dać komuniści i uprzedzić Armię Krajową. Gen. Pełczyński nie miał złudzeń co nas czeka po wejściu Rosjan. Powstanie miało trwać jeden, a najwyżej dwa dni.
Przyjęto, że sygnałem ataku na Warszawę będzie artyleryjski ostrzał stolicy, ale najwcześniej nastąpi to 2 sierpnia 1944 r. 26 lipca Rokossowski otrzymał rozkaz zajęcia całej linii Wisły najpóźniej do 2 sierpnia. Dowództwo AK miało więc bezwzględną rację, rozpoczynając Powstanie dokładnie dzień przed oczekiwanym nadejściem Armii Czerwonej. 31 lipca o godz. 17.00 przybył płk „Chruściel” z informacją, że radzieckie wojska przełamały niemiecką obronę, zdobyły Okuniew, Miłosną, Radość, Radzymin i Wołomin. Czołgi radzieckie widziano na przedmieściu Pragi, Pelcowiźnie, a na Żerań dotarli radzieccy zwiadowcy przebrani w niemieckie mundury. W tej sytuacji wydano rozkaz: Alarm…Nakazuję „W” dnia 1 sierpnia 1944 r. godz. 17.00. 29 lipca 1944 r. Naczelny Wódz Sosnkowski depeszował do gen. „Bora”, że jest bezwzględnie przeciwny wybuchowi powstania, ale depesza ta dotarła do Wielkiej Brytanii 2 sierpnia, odczytano ją dnia następnego 3 sierpnia, a nadano do komendanta AK gen.”Bora” dopiero 6 sierpnia 1944 roku.
Autor książki wskazuje, że oddanie Warszawy całkowicie w ręce AK przyniosłoby Niemcom o wiele więcej korzyści niż walka z Powstaniem. Nastąpiłby poważny kryzys pomiędzy USA, Wielką Brytanią, uznającymi polski rząd w Londynie, a ZSRR, który powołał PKWN.
Ale usta Hitlera – pisze Szymon Nowak – ciskały gromy: zabić, wymordować, zdeptać, spalić, wyburzyć, aby nie został kamień na kamieniu. Przeciwny jego decyzjom był Guderian, który zaproponował oddanie Polakom Warszawy i jednocześnie opasanie stolicy szczelnym kordonem policyjno-wojskowym i utrzymanie lotnisk na Bielanach i Okęciu. Zaproponował nawet, aby umożliwić delegacji polskiego rządu w Londynie przylot do Warszawy przez Niemcy. Ważniejszy dla niego był cel polityczny – rozbicie koalicji antyhitlerowskiej.
Z kolei Rosjanom powinno zależeć na szybkim dojściu do Berlina i zajęciu jeszcze większego obszaru hitlerowskich Niemiec, może nawet z Zagłębiem Ruhry i Saary. O wiele większy obszar Europy Środkowo-Wschodniej znalazłby się pod kuratelę Stalina. Mógł więc Stalin potraktować podziemną armię polską jako sprzymierzeńca w walce z Niemcami. Tak jak to było w Wilnie i Lwowie w czasie walk z Niemcami. Jednak Stalin, w imię nienawiści do Polaków i rozprawienia się z AK rękami Niemców, zrezygnował z tej możliwości i zmarnował bezcenny czas od sierpnia 1944 r. do stycznia 1945 r. Gdyby Powstanie trwało dłużej to pewnie poświęciłby jeszcze następnie miesiące. Już na początku sierpnia agencja TASS podała, że odpowiedzialność za wydarzenia w Warszawie spada wyłącznie na polskie koła emigracyjne w Londynie.
Stalin odmówił aliantom lądowania samolotów niosących pomoc powstańcom, na sowieckich lotniskach, twierdząc, że walki w Warszawie rozpoczęli wrogowie ZSRR. Hitler po takich oświadczeniach był pewny, że Stalin nie będzie protestował przeciwko pacyfikacji Warszawy. Dopiero 15 września Stalin rozpoczął operację praską, aby w jakiś sposób ocieplić w oczach aliantów swój wizerunek. Nie była to jednak wielka ofensywa, gdyż wycofał ze składu 2 APanc pułk pontonowy, dysponujący najnowszymi amerykańskimi samobieżnymi pontonami służącymi do przeprawy ciężkich czołgów przez rzekę.
Bardzo interesujące i trafne są spostrzeżenia Autora na temat dotrzymywania umów przez aliantów wobec Polski. W jesieni 1941 r. na polach Szkocji powstała I Brygada Spadochronowa dowodzona przez płk Stanisława Sosabowskiego. Była to jedyna formacja wojskowa wyłączona spod dowództwa alianckiego i podlegająca wyłącznie polskiemu Naczelnemu Wodzowi. Żołnierze tej Brygady od chwili jej powstania przygotowywani byli do interwencji w Polsce. Rok później Brytyjczycy potwierdzili swoje gwarancje, że przygotowywana Brygada użyta zostanie wyłącznie w Polsce, dla wsparcia polskiego powstania. Amerykański gen. Evans zapewnił, że nowe amerykańskie samoloty transportowe Douglas C47-Dakota) przewiozą żołnierzy SBS z Wielkiej Brytanii do Polski i z powrotem bez lądowania. Ale od początku 1944 r. Brytyjczycy naciskali, aby dowództwo polskie oddało SBS aliantom. Najaktywniejszy był gen. Montgomery, który wizytował SBS i zobaczył, jak wielką wartość bojową ona przedstawia.
6 czerwca 1944 r. Polacy zmuszeni zostali do oddania Brygady pod rozkazy Brytyjczyków. Po wybuchu Powstania Amerykanie i Brytyjczycy naiwnie twierdzili, że przecież Stalin, stojący u wrót stolicy wspomoże walczących Polaków.
W drugiej części książki Autor przedstawia możliwości udzielenia pomocy walczącej Warszawie przez oddziały ZWZ -AK z terenów zajętych przez Rosjan, oddziały węgierskie, które w liczbie 30 tys. Węgrów w kilku dywizjach stacjonowały w rejonie Warszawy, a w jesieni 1944 r. wiadomo było, że Miklos Horthy zamierza porzucić niepewny sojusz ze skazanymi na klęskę Niemcami. Obszernie omawia Autor także możliwość zrzutów dla walczącej Warszawy, pisze m.in. o załodze Z. Szostaka, która w locie powrotnym została zestrzelona nad Nieszkowicami Wielkimi pod Bochnią i możliwości bombardowania stanowisk niemieckiej artylerii przeciwlotniczej. Jest także mowa o operacji desantowej gen. Zygmunta Berlinga, o radzieckich zrzutach pod koniec walk i o szukaniu dróg ucieczki kanałami.
Każdy z tych rozdziałów, napisany wartkim stylem, ułatwia czytelnikowi poznanie warunków, w jakich toczyło się Powstanie. To doskonała literatura faktów, wciągająca czytelnika od pierwszych stron książki. W zakończeniu książki zatytułowanym „Nikt nie będzie umierał za Gdańsk, za Warszawę, za Smoleńsk” Autor słusznie stwierdza, że „ostateczny tryumf Polski po zakończeniu II wojny światowej mógł być jedynie wynikiem prawdziwego i mocnego zaangażowania się Zachodu na rzecz niepodległości naszego kraju, ale ani Roosevelt, ani Churchill nie chcieli politycznie angażować się w tę sprawę. Wszystko, co czynili, miało na celu ich własne zyski”. Była to polityka krótkowzroczna, bo już kilka lat później młodzi Amerykanie musieli swoim życiem płacić w walce z komuną, gdzieś w dżunglach Korei czy Wietnamu. W Teheranie zhandlowali Polskę komunistycznej sowieckiej Rosji, o czym najwyżsi nasi dowódcy i rządzący nic nie wiedzieli.
Nasi „sojusznicy” byli głusi i nie chcieli pamiętać – pisze dalej Autor – ani o 17 września, ani o Katyniu ani o sygnałach z Wileńszczyzny, Lwowa o aresztowaniach, i rozbrajaniu polskich żołnierzy. Żadnym usprawiedliwieniem dla nich nie będzie, że Roosevelt był umierający i w stanie depresji, a Churchill najsłabszy z Wielkiej Trójki.
Decyzja o wybuchu Powstania Warszawskiego była ostatnią szansą, aby walcząc o naszą stolicę, ukazać niezachwianą chęć stanowienia Polaków o własnym losie. Początek sierpnia 1944 r. był ostatnim momentem, aby spróbować jeszcze coś zmienić i ratować Polskę przed szykującym nam nowe kajdany sowieckim zaborcą. W takich sprawach nie liczy się zysków ani strat.
Teoretycznie zwycięstwo było możliwe, ale kontynent nasz został podzielony jak tort przez mocarstwa na strefy wpływów. Nikt z zachodnich sojuszników nie uzgadniał tych podziałów z przedstawicielami narodów, których zmiany miały dotyczyć. Konferencja w Jałcie zaklepała wcześniejsze uzgodnienia. Nastąpił nowy rozbiór Polski – konkluduje Autor książki. Tezy postawione przez Szymona Nowaka warto skonfrontować z analizą dokonaną przez Normana Daviesa w książce pt. „Powstanie 44”, która wyszła drukiem w 2010 r.
Davies pisze, że pogląd Stalina, nazywającego Powstanie Warszawskie „awanturą” zorganizowaną przez „bandę zbrodniarzy”, stał się później obiegową opinią, powtarzaną przez niektórych polskich intelektualistów w kraju i za granicą oraz pseudointelektualistów nawet niechętnie ustosunkowanych do reżimu komunistycznego. Prawie wszyscy ci krytycy Powstania wskazywali wyłącznie na błędy Polaków, ani słowem nie wskazując na głównych uczestników tej gry, a więc na działanie koalicji alianckiej, które miało decydujące znaczenie. To Wielka Trójka przyznała sobie prawo decydowania o wszystkim, bez potrzeby informowania mniejszych członków koalicyjnego sojuszu.
Wielkie mocarstwa były informowane o prawdopodobieństwie wybuchu w Warszawie powstania, ale nie zrobiły nic, nie podjęły rozmów w tej sprawie ze Związkiem Sowieckim w sprawie gwarancji dla polskiego sojusznika. Także Stalin, spodziewając się wybuchu Powstania nie podjął żadnej próby przedyskutowania tego z zachodnimi koalicjantami. Natomiast przez media zachęcał do powstania, co budziło w warszawiakach wiarę, że przychylnie będzie na nie patrzył. Już 5 lipca Mołotow informował ambasadora USA, że Armia Czerwona spodziewa się wyzwolić Warszawę wspólnie z Armią Ludową. Czy taka wiadomość nie dawała Zachodowi okazji do rozmów na temat Armii Krajowej? Skoro alianci nalegali na Niemcy, by uznały Armię Krajową za pełnoprawną siłę zbrojną, to dlaczego w tej samej sprawie nie rozmawiali ze Stalinem. Wiedząc o nieuchronności wybuchu Powstania w Warszawie wysłali Mikołajczyka do Moskwy, bez wcześniejszego przygotowania wizyty na gruncie dyplomatycznym.
Po latach, jeden z najbliższych współpracowników Churchilla przyznał, że kręgi brytyjskie i amerykańskie nie miały żadnego pomysłu, jak postępować ze Stalinem. Roosevelt otoczony był bezkrytycznymi wielbicielami dobrotliwego wujka Joe. „Masowy zbrodniarz Stalin, walczący z innym masowym zbrodniarzem przestał być łotrem, a miliony ludzi, których nadal mordował podczas wojny stały się niewidzialne i przestano o nich wspominać”.
Roosevelt nie był więc skłonny zmieniać kursu i popierać w decydującej rozgrywce Churchilla, a nawet go powstrzymywał. Nie miał siły i wyobraźni. Im obu zabrakło stanowczości w sprawie polskiej. Bezczynność Roosevelta była dokładnie tak samo zgubna jak perfidna bezczynność Stalina.
Po przegranym Powstaniu Warszawskim Churchill, krzyczał w Moskwie na Stanisława Mikołajczyka, premiera polskiego rządu emigracyjnego: Jesteście bezczelnymi ludźmi, którzy chcą rozwalić Europę, a powiedział to po słowach Mikołajczyka, że nie zgodzi się na oddanie połowy Polski Stalinowi. Rec. Stanisław Kobiela
Warto na zakończenie przypomnieć 9 powodów do wybuchu Powstania Warszawskiego, jakie gen. Leopold Okulicki podał w śledztwie na „Procesie szesnastu” w Moskwie:
- Chęć opanowania Warszawy własnymi siłami przed wkroczeniem Armii Czerwonej celem zorganizowania władz państwowych, samorządowych i wojska i wystąpienie w charakterze prawnego gospodarza.
- Udowodnienie przed całym światem naszej nieprzerwanej walki z Niemcami, ponieważ o dotychczasowej naszej (w Wilnie, Lwowie, okręgu lubelskim) nie było powiedziane ani słowa.
- Przez walkę w dużych rozmiarach udowodnić naszą dobrą wolę wspólnego bicia Niemców razem z Armią Czerwoną i na tej platformie szukać rozwiązania zatargu polsko-sowieckiego.
- Wziąć odwet na Niemcach za prawie pięcioletnie wyniszczenie Narodu polskiego.
- Sparaliżować działania niemieckie na wschodnim brzegu Wisły, których działanie opierało się prawie całkowicie na warszawskim węźle komunikacyjnym.
- Przez to umożliwić Armii Czerwonej szybkie sforsowanie Wisły i w ten sposób uchronić Warszawę od zniszczenia. Nie pozwolić do ustabilizowania frontu na Wiśle, co w rezultacie musiałoby doprowadzić do zniszczenia Warszawy i w najbliższym czasie wyewakuowania ludności z Warszawy.
- Ogłoszone przez Niemców [wezwanie] 100 000 mężczyzn z Warszawy do pracy nad budową umocnień niemieckich groziło rozbiciem naszej siły i naszych przygotowań i w rezultacie doprowadzić musiałoby do postawienia nas w całkowicie bierną sytuację.
- Wzgląd na morale żołnierzy AK i społeczeństwa polskiego, które prawie przez pięć lat przygotowywane do walki z Niemcami przez nas samych mogłoby się załamać, gdybyśmy w tej decydującej i nadarzającej się sytuacji tej walki nie podjęli. Naród polski w takim wypadku musiałby nam postawić pytanie: po co była walka i ofiary, gdy do tego samego biernego oczekiwania na wkroczenie Armii Czerwonej można było ich uniknąć.
- Uzasadniona obawa, że gdy huk dział zbliży się do Warszawy, nagromadzone elementy i ogólna chęć walki z Niemcami podejmą walkę samorzutnie bez naszego kierownictwa.