Wczoraj przeżywaliśmy 83 rocznicę hitlerowskiej zbrodni na Uzborni, kiedy to właśnie w Bochni niemieccy najeźdźcy po raz pierwszy zastosowali zbiorową odpowiedzialność. Z tej okazji pod pomnikiem upamiętniającym 52 ofiary tej zbrodni, przedstawiciele Stowarzyszenia Bochniaków zapalili znicz pamięci.
Przypominamy artykuł Janiny Struk* z Londynu (w tłumaczeniu Anny Londo), opublikowany w 112 numerze Wiadomości Bocheńskich (nr 1 (112)/2017), który jest bardzo cennym uzupełnieniem powszechnej wśród Bochnian wiedzy o tym wydarzeniu.
Przerażające fotografie wojenne z Bochni w prasie brytyjskiej i amerykańskiej
18 grudnia 1939 roku 52 mieszkańców Bochni zostało pognanych przez nazistów i żołnierzy niemieckich do lasu na Uzbornię, tuż za miastem. Kazano im kopać swoje własne groby, a potem ich stracono.
Egzekucja została przeprowadzona w akcie zemsty za zastrzelenie dwóch niemieckich żandarmów z posterunku żandarmerii na bocheńskim rynku przez dwóch mieszkańców Bochni. Tego dnia obydwie te osoby odpowiedzialne (za ten atak) zostały powieszone na miejskim Rynku.
Różne etapy tych egzekucji zostały udokumentowane na fotografiach wykonanych przez fotografa niemieckiego. Ukazują one dwóch cywilów powieszonych na słupie lampy ulicznej, akcję aresztowania cywilów podczas łapanki, ofiary w czasie przemarszu w kierunku lasu, potem w trakcie kopania swoich grobów. Inne fotografie przedstawiają niemieckich żołnierzy z bronią wycelowaną w kierunku ofiar i stosy ciał leżących w śniegu.
Fotografie te są dobrze znane w Polsce ale dopiero od końca lat 40. XX wieku, kiedy w domu byłego oficera SS w Bawarii alianci odkryli prywatny album fotograficzny zawierający dwadzieścia cztery czarno-białe fotografie zatytułowane: „Sühne für Bochnia 18:12:1939” („Pokuta dla Bochni”). Album zawierał także policyjny raport z „przebiegu akcji”. Został wykonany dla wysokiej rangi nazistowskich oficjeli w Krakowie, prawdopodobnie w celu wykazania, że akcję przeprowadzono skutecznie. Jednakże już przed lutym 1941 roku wiele tych fotografii było w obiegu
w Wielkiej Brytanii oraz USA i były zatytułowane: „Nazi Mass Execution in Poland. These Pictures Will Shock the World” („Nazistowska masowa egzekucja w Polsce. Fotografie te wstrząsną światem”). Nie wiadomo, jak te zdjęcia znalazły się w państwach alianckich, ale polski podziemny ruch oporu posiadał zorganizowaną sieć setek, jeśli nie tysięcy kurierów, którzy przemycali dokumenty i fotografie z Polski przez Triest lub Belgrad lub korzystali z innej tajemnej trasy. Otrzymały je polskie i żydowskie organizacje w Wielkiej Brytanii i USA, łącznie z rządem polskim na uchodźstwie w Londynie pod wodzą gen. Władysława Sikorskiego.
Przez cały okres wojny rząd ten otrzymywał ogromne ilości informacji i fotografii.
W okupowanej Polsce fotografie wojenne były formą oporu. Mimo to, że Polakom i Żydom zabroniono posiadania aparatów, kupowania filmów i wykonywania zdjęć, niektórzy używali swoich aparatów w celu dokumentowania nazistowskich zbrodni. Wiele przedwojennych zakładów fotograficznych także nadal funkcjonowało pod kuratelą okupanta niemieckiego. Przeważnie byli w nich zatrudnieni Polacy, którzy przed wojną pracowali w przemyśle fotograficznym i filmowym. Zakłady fotograficzne służyły nazistom i żołnierzom niemieckim, którzy przynosili (do wywołania) oficjalne fotografie oraz swoje własne. Niemcy uwielbiali fotografię. Wielu Polaków pracujących w zakładach fotograficznych wspierało ruch oporu, kopiując i pomagając w przemycaniu obciążających zdjęć i filmów z tych zakładów. W 1941 roku członkowie polskiego podziemia wynaleźli technologię, która pomogła przetworzyć kliszę fotograficzną na małe paski mikrofilmów. To ułatwiło przesyłanie obrazów w końcówkach piór, w brzytwach, zapalniczkach lub obcasach.
Wiadomym było, że Józef Stanisław Broszkiewicz, który pracował w Bochni w zakładzie fotograficznym K. Gargula, wykonywał fotografie, w celu przemycenia ich do podziemia. Możliwe, że Broszkiewicz także wykonał kopie fotografii z egzekucji i przekazał je dalej.
Jedna z fotografii będących w obiegu w 1941 roku przedstawia powieszonych dwóch mężczyzn w Rynku dnia 16 grudnia 1939 roku. Fotografia ta była kolportowana przez „Keystone”, jedną z ówczesnych głównych agencji fotograficznych w Wielkiej Brytanii i USA. Fotografia ta jest tutaj wydrukowana z oryginalnym podpisem naklejonym na odwrocie.
Świadczy to o sytuacji, w której wykonano fotografię, ale historia nie jest całkowicie prawdziwa i nigdzie nie ma wzmianki o Bochni. Przez cały okres wojny myląca i nieprawidłowa interpretacja potajemnie przekazywanych zdjęć była powszechna. Jedynym problemem było przemycanie fotografii w ekstremalnie trudnych okolicznościach, co sprawiało, że czasami było rzeczą niemożliwą, aby wraz z nimi wysłać informację. W rezultacie niektóre były otrzymywane z minimalną ilością informacji lub były jej całkiem pozbawione. W takich okolicznościach osoby umieszczające podpisy pod zdjęciami i wydawcy zwykli byli dodawać swoje własne tytuły. Ponieważ zdjęcia były często szeroko rozpowszechniane przez więcej niż jedną agencję lub organizację, nierzadko te same fotografie były w obiegu z różnymi tytułami i interpretacjami.
Wtedy najważniejszą rzeczą było to, co fotografie przedstawiały lub co „wydawało się”, że przedstawiają i często ta interpretacja była nieprawdziwa. Nie było ścisłych reguł dotyczących używania fotografii. Zakładano, że fotografia może „mówić za siebie”.
Inny problem był taki, że trudne warunki, w których wykonano lub skopiowano wiele zdjęć, powodowały, że ich jakość techniczna była często słaba. W konsekwencji, gdy obrazy powiększano, były „retuszowane”, aby wzmocnić widoczność szczegółów i zastąpić (nowym podpisem) zagubioną definicję. W tamtych czasach metody retuszowania były generalnie prymitywne: sylwetki, budynki i inne detale na fotografiach bywały zakreślane grubym ołówkiem. Rezultat takiego obrysowania mógł sprawić, że fotografia wyglądała jak rysunek – kwestia czasem podkreślana przez osoby zaprzeczające Holokaustowi, usiłujące „udowodnić”, że zdjęcie jest sfałszowane.
Jedno ze zdjęć zrobionych w Bochni było mocno wyretuszowane.
Przedstawia ono grupę mężczyzn kopiących swój własny grób. Sylwetki osób są obrysowane ołówkiem, grubymi liniami. Zdjęcie to – razem z innymi zdjęciami zrobionymi w Bochni- jest przechowywane w Polskim Instytucie i Muzeum Sikorskiego w Londynie – archiwum polskiego rządu na uchodźstwie. Sugeruje to, że oryginalne zdjęcie przybyło do Londynu i że to jest kopia oryginalna, na podstawie której wykonano inne kopie i je rozpowszechniono.
Podczas wojny fotografie z Bochni były oglądane przez szerokie rzesze społeczeństwa brytyjskiego i amerykańskiego. Były kopiowane w publikacjach, książkach i na wystawach, chociaż żadna z nich nie wzmiankowała o Bochni. Stały się one symbolami zbrodni popełnianych w okupowanej przez nazistów Polsce i używane były jako uogólnione dowody, nie jako dowody charakterystyczne.
24 lutego 1941 roku magazyn „Life” w USA opublikował dwie fotografie z Bochni pod tytułem „Nazis Execute Civilian Poles” („Naziści dokonują egzekucji na polskich cywilach”). Przedstawiają one grupy mężczyzn pędzonych ulicą i mówi się, że zostały wykonane w „pewnym miasteczku na Śląsku”. 22 marca tego samego roku ilustrowany magazyn „Illustrated
London News” z siedzibą w Londynie opublikował pełną stronę z sześcioma fotografiami pod tytułem: „Where Germans Rule: Death Dance before Polish Execution” („Tam gdzie rządzą Niemcy: taniec śmierci przed egzekucją Polaków). Cztery zdjęcia na tej stronie zostały wykonane w Bochni, chociaż towarzyszący tekst o tym nie mówi. (Fot. 4)
W 1942 roku zdjęcia z Bochni zostały wydrukowane w 600-stronicowej książce pod tytułem: „The German New Order in Poland” (Nowy niemiecki porządek w Polsce), opublikowanej przez Polskie Ministerstwo Informacji w Londynie. (Fot. 3.) Ta ważna książka zawierała relacje naocznych świadków, meldunki z masakr, egzekucji, obozów koncentracyjnych oraz prześladowania Żydów. Książka zawiera także 187 fotografii, które służą jako dowody. „Zapotrzebowanie” na książkę było ogromne, szczególnie w amerykańskich miastach z dużą liczbą zamieszkujących tam Polaków łącznie z Chicago, Detroit i Pittsburgh. Tego samego roku kiedy opublikowano książkę, wystawa o identycznej nazwie objechała Wielką Brytanię. Zawierała ona te same fotografie wykonane w Bochni.
Gdy wojna się skończyła, liczne kopie zdjęć z egzekucji w Bochni, które były w obiegu podczas wojny, znalazły się w wielu różnych archiwach i prywatnych kolekcjach w różnych krajach, łącznie z Polską, Wielką Brytanią, Niemcami, USA i Izraelem. Dopiero ostatnio archiwiści zaczęli poprawnie podpisywać te fotografie – jakże długo oczekiwane potwierdzenie ważności fotografii jako dokumentów i jako środków, stanowiących dowody.
*Janina Struk jest pisarką, fotografem i autorką dwóch książek: Photographing the Holocaust: Interpretations of the Evidence (I.B. Tauris, Londyn 2004) – Holokaust w Fotografiach: Interpretacje dowodów (Prószyński i ska 2007) oraz Private Pictures: Soldiers’ Inside View of War (Prywatne fotografie. Wojna oczami żołnierzy).”(I.B. Tauris, Londyn 2004). Mieszka w Londynie.