W budynku po przeciwnej stronie ulicy mieścił się szpital dla mieszkańców getta, zlikwidowany 24 sierpnia 1942 r. Personel i pacjentów zamordowano w Puszczy Niepołomickiej (Baczków). Potem urządzono tu żydowski sierociniec, zlikwidowany 10 listopada 1942 r. Dzieci i personel zabijano na miejscu.
Kierownikiem szpitala był Anatol Gutfreund, a lekarzem dr Stefan Kornhauser.
Aleksander Gutfreund wspomina:
W getcie był szpital, a jego szefem był mój wuj – Anatol Gutfreund. Ponieważ mówiło się, że pacjenci nie zostaną wysłani na Wschód, wujek
umieścił w szpitalu swoją matkę. Ludzie próbowali wszystkiego, ale Niemcy mówili jedno, a robili drugie. Zabrali wszystkich pacjentów do Baczkowa i ich wystrzelali. Moja babcię też.
Żyd Hirsch, który po wojnie przez wiele lat przyjeżdżał na grób swojej matki do Bochni, w rozmowie z Leonem Gawądem wspominał jej ostatnie chwile życia:
Wywozili ją ze szpitala do Baczkowa, żeby ją zastrzelić. Uprosiłem Niemców, żeby była pochowana na cmentarzu żydowskim. Kosztowało mnie to wiele złota.
Po likwidacji szpitala zakaźnego Niemcy otworzyli tu żydowski sierociniec.
Sanitariuszem w nim został Żyd Henryk Hochman, ur. w 1879 r w Lublinie, artysta rzeźbiarz i malarz polichromii, genialny uczeń Auguste Rodina (1840-1917).(32) Do getta zgłosił się dobrowolnie po okresie ukrywania w ziemiance w Biskupicach i błąkania się po lasach pomiędzy Wieliczką i Bochnią.
Podczas akcji eksterminacyjnej 10 listopada 1942 r. Niemcy weszli do sierocińca, kiedy dzieci spały. Było tam kilkadziesięcioro dzieci, w tym dużo niemowląt. Szli bez słowa, od łóżka do łóżka i zabijali dzieci strzałem w główkę. Henryk Hochman w tym czasie ukrył się w krzakach w ogrodzie. Okoliczności zamordowania w tym sierocińcu dzieci żydowskich przedstawia Henryk Schönker w książce Dotknięcie anioła, Warszawa 2006 r. Autor książki miał wówczas 12 lat. Pisze, że Hochman pamiętał dokładnie każde dziecko – jak się nazywało i jak się zachowywało. O każdym dziecku umiał powiedzieć coś charakterystycznego. Widać było, że każde kochał jak swoje. On sam nigdy nie miał dzieci. Po masakrze dzieci musiał wyjmować z łóżek ich martwe ciałka, które następnie wywożono na cmentarz, wraz z ciałami innych pomordowanych ludzi. Myto podłogi i łóżeczka z krwi. Opowiadał Schönkerowi, jak je ubierał, mył, karmił, jak się śmiały i płakały.
Bezpośrednio po tragedii zwierzał się:
Każdy strzał czułem tak, jakby godził w moje
serce.
W pewnej chwili – pisze Schönker- przerwał swoje opowiadanie i popatrzył na mnie w zadumie, szacującym wzrokiem, tak jakby chciał ocenić czy zdołam zrozumieć jego słowa.
Ja żyję i oddycham, ale moje życie skończyło się wraz z tymi dziećmi – powiedział, po czym wskazał na jedno z łóżek – To jest to łóżeczko, które chciałem ci pokazać. Ty jesteś młody i może przeżyjesz. Jeśli ci się to uda, opowiedz o tym innym.
Na poręczy tego łóżka była zaschnięta krew, której nie można było niczym zmyć. Hochman próbował to zrobić różnymi środkami, bo taki był rozkaz Niemców, ale krew w żaden sposób nie schodziła. Na innych łóżkach to się udało, ale na tej poręczy nie. Nawet gdy udało się ją częściowo zmyć i plama stawała się bledsza, to następnego dnia była taka sama, jakby krew wciąż na nowo wypływała z poręczy.
Ściany zostały na nowo wybielone, bo pełno było na nich krwi i odprysków dziecięcych mózgów, a łóżeczka tylko wymyto – nie kazano nam ich malować. Próbowałem pokryć tę plamę wapnem, ale wciąż wychodzi od nowa.
Kto tu spał? – spytałem.
Była to piękna dwuletnia dziewczynka, którą ktoś w sierocińcu nazwał Ora, od hebrajskiego słowa Or – Światło. Gdy się śmiała, to jakby niebiańskie światło ogarniało cały pokój. Pewnego dnia przyniósł ją do getta jakiś polski kolejarz, który znalazł ją tuż przy torach kolejowych. Widocznie rodzice wyrzucili ją z pociągu wiozącego ich na śmierć. Była w sierocińcu tylko kilka miesięcy, ale cały personel ją ubóstwiał.
Hochman zaczął płakać. Wyjął ze spodni jakąś szmatkę i zaczął wycierać nią oczy, ale płacz nie mijał. Objąłem go za szyję i płakaliśmy razem. Z wysiłkiem dobierając słowa, powiedział:
Chciałem wyjść i zginąć razem z nimi, ale strach pokonał moją wolę. Człowiek jest taki słaby, tak bardzo słaby
– mamrotał w kółko, jakby odczuwał wyrzuty sumienia, że pozostał przy życiu. Po dłuższej chwili trochę się uspokoił i wskazując na łóżeczko, przy którym staliśmy, popatrzył mi w oczy i powiedział:
Chciałem ci pokazać, bo może to jest ważne, żeby ktoś się kiedyś dowiedział o tej krwi, której nie da się zmyć. Może po to jedynie pozostałem przy życiu, aby o tym opowiedzieć. Przyrzeknij mi, że jeśli uda ci się przeżyć, opowiesz o tym. Przyrzekasz?
Pokiwałem potakująco głową, bo byłem zbyt wzruszony, aby odpowiedzieć, ale już wtedy nie byłem pewien, czy starczy mi sił, aby to zrobić. …Miałem dopiero dwanaście lat i chciałem żyć… W wyobraźni widziałem, jak mordowano te dzieci. Słyszałem ich płacz, krzyki, jęki. Widziałem ich przerażenie. Patrzyły na mnie ich nieme, nierozumiejące oczy, które w ostatnim spojrzeniu swego życia pytały: DLACZEGO? DLACZEGO?…
Henryk Hochman z grupą Żydów wywieziony został do Baczkowa koło Bochni i tam zastrzelony we wrześniu 1943 r. Wg innej relacji zastrzelony został w czerwcu 1943 r.
_____________________________
(32) Henryk Herszel Hochman (1879 lub 1881-1943), polski rzeźbiarz. Edukację artystyczną rozpoczynał u Pawła Rosena w Warszawie, kontynuował u Floriana Cynka i Konstantego Laszczki w ASP w Krakowie, potem u Auguste Rodina we Francji. Wykonywał rzeźby w marmurze alabastrze, tworzył majoliki, terakoty, ceramiki, rzeźby w brązie, fajansie i metaloplastyce, głównie portrety i popiersia, m.in. portret Juliana Fałata i jego żony Zofii, Adama Mickiewicza. Specjalizował się w rzeźbach antropomorficznych, rzeźbił głównie popiersia i głowy. Tworzył wykorzystując brąz i marmur. Zajmował się tematyką mitologiczną (Głowa Flory – fajans – po 1917 r., historyczną (tablica pamiątkowa z 1907 r. Kazimierz Wielki przyjmujący Żydów do Polski umieszczona na ratuszu na
Placu Wolnica w Krakowie, zniszczona została przez Niemców, od 1996 r. jej kopia znajduję się tam obecnie). Inne prace o tematyce żydowskiej, to zwłaszcza relief Kol Nidre 1909 i Żyd wieczny tułacz. Uczestniczył w wystawach w Zachęcie, we Lwowie, Krakowie, Poznaniu. Katowicach, Monachium, Wiedniu, Budapeszcie, Wenecji, we Francji. Był członkiem Towarzystwa Artystów Polskich „Sztuka” i Stowarzyszenia „Rzeźba. Większość jego dział uległa zniszczeniu i rozproszeniu. Zob. Słownik Artystów Polskich i Obcych w Polsce działających t.III Ossolineum- Wrocław 1979 s. 83-84), Polski Słownik Judaistyczny Magdalena Tarnawska. Żydowski Instytut Historyczny [w:] www.jhi.pl. Natasza Styrna Zrzeszenie Żydowskich Artystów Malarzy i Rzeźbiarzy Kraków 1931-1939).Warszawa 2009 s. 259-260, Henryk Schönker. Dotknięcie anioła, Warszawa 2006 r. str. 193-194.